piątek, 1 lutego 2013

Poszła Ola do przedszkola...

No niezupełnie Ola, ale tak czy siak wesoło nie było.
Trzy dni w tym tygodniu miała pójść na godzinę - dwie, żeby się przyzwyczaić, a dzisiaj już na 4 godziny. I okazało się, że 4 godziny są lepsze niż jedna. Bo jedną to spokojnie daje radę przewyć, a czterech nie dała - w rezultacie jak przyszłam to już się ładnie bawiła ... jest nadzieja, bo jeszcze wczoraj wieczorem byłam załamana.
Coś się natomiast chrzani ze spaniem i rytmem dnia. Janek po przedszkolu był wykończony, a ta - wulkan energii - mimo spaceru po lesie, wyciu i nowych wrażeniach. Zasnęła dopiero jak przywiozłam Janka do domu, ale też na 2 godziny i potem marudziła aż do wieczora (do uduszenia?). Bardzo źle znoszę takie jęki, już wolę jak płaczą:(
W ogóle ten tydzień stał pod znakiem kursowania dom-przedszkole-dom... przeszło mi przez chwilę przez myśl, że już niedługo będę miała dość i trzeba to będzie jakoś inaczej zorganizować, ale niech Janek pójdzie do szkoły, a ja znajdę pracę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz