środa, 2 września 2015

Dzieci urosły i poszły do szkoły.

No to już - mam pół dnia wolności:)
Bianka nieco za wcześnie, ale sama chciała. Radzi sobie jednak dobrze jak dotąd - tak myślę. Lekcje odrabia chętnie, wszystko ładnie zjada, nie narzeka. Janka przeniosłam do jej szkoły. Trochę było zamieszania, bo nie byłam koniec końców szczęsliwa z tym co się działo w drugiej klasie, a niedobrze się działo i nikt jakoś nie zwrócił uwagi. W końcu zapisałam syna na judo i po kolejnym incydencie powiedziałam, że ma lać. Jak go uderzą ma oddać, jak się będą śmiać, ma lać. No i wylądowałam na dywaniku zaraz na drugi dzień. Szkoła zareagowała ok, ale dla mnie to było późno. Przez chwilę dręczyciele sie uspokoili, potem znowu było dziwnie. To przeniosłam. Jak się okazało, że za dużo dzieci i Bianka nie będzie chodzić do tej samej szkoły, pogadałam z dyrektorką i było miejsce. Mialam nadzieję, że dużo gorzej nie będzie. Poczekam trochę z wydaniem opinii. Na razie mu się podoba, że kilka osob mówi po polsku i że zna kilkoro dzieci z zajęć gdzies po drodze i z nimi się trzyma. Z dziewczynami już nie;) To ten wiek.
U Bianki 1/3 klasy to Polacy. Na razie nie wiem, czy to dobrze, czy źle.
W tym roku pierwszy raz zostały same bez nas na wakacjach - z dziadkami oczywiście i z moją rodziną. Troche nie wypaliło u mnie, ale nic, dobrze im było i tak. Bardzo rozwinęly język, Bianka nabawiła się traumy odnosnie śmierci, o dziwo z pomoca przyszedł Janek, który jej objawił dobra nowinę o Jezusie. No wreszcie się ta wiara na cos przydała...
A teraz powrót do rutyny - Janek nieszczęsliwy, że musi sie uczyć, to dziecko jednak ciągle, duże, ale dziecko, mam wrażenie, że inne dzieci w jego wieku sa dojrzalsze. Ale tego raczej nie zmienię póki co. Bianka non stop pyta o porę dnia.
Tez tęsknię za wakacjami... tak owszem, bałam się i stresowałam, cały czas myślalam, czy się nie potopią, czy zostana dopilnowane, ale tez odpoczęłam bardzo - tego mi było trzeba - nieco wolności, niefrasobliwości i spokoju:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz