poniedziałek, 24 czerwca 2013

Nie wytrzymam...

... co się z tymi dziećmi dzieje, jakby kociokwiku dostały, z jednej strony Janek jak wstanie lewą nogą to ze dwa razy na godzinę ryczy, buczy i się dąsa, z drugiej jak się dobrze bawią to się leją i za chwilę ktoś płacze, nawet jak się nie leją to za dwie chwile i tak ryk. Jak wychodzą z zasięgu wzroku to odliczam sekundy do... Do tego dochodzi rzucanie zabawkami (a potem ryk, że się popsuły), gdybym miała konfiskowac po każdym incydencie to już nic by w domu nie zostało. I od rana upierdliwe biankowe: 'ciacho, ciacho, ciacho', przed śniadaniem, obiadem itede po kilka minut powtarza jak mantrę... osobiscie wysiadam. Spacery, ruch, jazda na rowerze nie pomagają na to, ale się zastanawiam, czy całkowite wyeliminowanie słodyczy by coś dało, chociaż co jedzeniem przedszkolnym i szkolnym?
Poddałam się też z nocnym odpieluchowywaniem - na dwa tygodnie prób dał radę trzy noce i to w kratkę, dwie pralki dziennie, zapach moczu w pokoju, mimo wietrzenia i wybieranie wody z ogródkowego oczka wodnego - dość na razie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz