sobota, 5 stycznia 2013

archiwum VIII 2011


pada, pada, pada

a przy takiej pogodzie dzieci się nudzą, a pranie nie schnie:(
ale przynajmniej dobrze się śpi – wszyscy budzą się późno:)
Janka zapalenie uszu już wyleczone, zaczął jeść, aczkolwiek skończyła się samodzielność i jeśli przy nim nie siedzę i nie pilnuję to nie je tylko się bawi. Wyciągnął się znowu i schudł, a ja pomału muszę robić listę ubrań niezbędnych na jesień.
Charakter bardzo mu się podkręcił – jak dotąd wobez rówieśników i starszych dzieci grał rolę ‘poddanego’ – podążał za tym czego inne dzieci chciały, ale ostatnio został prowodyrem i on rządzi – bierze za rękę i sam ciągnie do zabawy, zabiera zabawki, które mu się podobają, ale daje w zamian inne, których nie chce – generalnie musi być po jego myśli.
Słówko tygodnia – dobrze:)
Jego angielskiego nadal nie rozumiem – albo ma tak świetny akcent, albo sam nie wie co mówi;)
Nuci kolejną piosenkę, którą przyniósł z przedszkola, ale nie ma jej na moich płytach, więc szukam po necie co to może być…
Ostatnio opanowałam 'Itsy, bitsy spider'.
Janek ma teraz taki okres, że bardziej niż zwykle potrzeba mu rutyny i dyscypliny – tak mi się przynajmniej wydaje – wszelkie odstępstwa, które mu się podobają włącza natychmiast do programu, najciężej znowu z jedzeniem – nie mogę odpuścić ani posiłku.
Bianka się troszkę zaokrągliła po wprowadzeniu obiadków – dobrze -wszystkie misie muszę trochę tłuszczu na zimę zmagazynować;)
Skórę też już ma ładną na tułowiu i nogach, ale szyja, głowa i dłonie nadal nie są idealne. Do listy uczulaczy dołączyła wołowina – ostatnio dawałam jej obiad i wysypało ją wokół ust – praktycznie natychmiast jak trochę sobie roztarła papkę na twarzy. No, ale jakoś dajemy radę bez antyhistaminy i rzadko smarując steryd – może i jej to przejdzie jak Jankowi… jeszcze z pół roku!
Chyba nie potrafię pisać ile radości dają dzieciaki codziennie, owszem – trochę zgwozdek też mam, ale te poranki, kiedy Janek przybiega ze swojego pokoju i gramoli się do łóżka z książką, a za chwilę z dzikim okrzykiem entuzjazmu zaczyna się popisywać przed siostrą, która się własnie ode mnie odessała są bezcenne:)


dzień jak co dzień…

(był film) 

chyba (odpukać)

się prostuje i Bianka wraca do zdrowia, to chyba taki pierwszy poważniejszy epizod gorączki, biegunki, wymiotów i innych dziwnych objawów… już doszłam nawet do zapalenia opon mózgowych i sprawdzałam kieliszkiem skórę, bo dostała jakiejś innej wysypki i nie było pewności, że to tylko alergia
oczywiście wszystko się musiało dziać w łikend, prawda?
zapobiegawczo poszłam w piątek rano do lekarza – po pierwszym nocnym ataku gorączki i dostałam receptę na antybiotyk i instrukcję, żeby poczekać z podaniem, bo to może wirus… no może, ale w niedzielę się pogorszyło, więc próbowałam jej podać żółte paskudztwo – wszystko natychmiast zwróciła i kolejne dawki również, ale wieczorem już było lepiej, więc… mam nadzieję, że po strachu
chociaż nadal jest wysypana
i nie wiem, że tutaj się skarżą na sużbę zdrowia – że odsyłają do domu bez antybiotyku, ja co zabiorę dziecko do lekarza to dostaję antybiotyk!
i tak całe noce wybudzam się i sprawdzam, czy oddycha..
spaaać!


na siódmy miesiąc…

siadłam:) (był film)

Napisane przez goska około 1 rok temu.
slicznie:)
 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz