sobota, 5 stycznia 2013

archiwum XII 2011


tajemnica milczenia dziecka…

…okazała sie prosta – wystarczy zgubić wszystkie smoczki i latorośl zaczyna ‘gugać’ – natomiast nie wiem, co bedzie w nocy;)

Napisane przez goska około 1 rok temu.
i jak, nie płacze bez smoczka?
Maciej nie chciał smoczka, natomiast do spania musi byc rozek, nie ważne, że połowa dziecka wystaje poza rozek:)

Napisane przez miss około 1 rok temu.
wiesz co, dałam jej smoka, bo jej pomagało na dziąsła jak zęby szły i mimo, ze poczatkowo nie chciała to załapała…no, a teraz zonk, bo się nie rozstaje…nie płakała w dzień, ale marudziła, natomiast w nocy wycie – kupiłam nowego i dałam:( będę jej zabierać cichcem na dłużej:)


dialogi do białej gorączki doprowadzające…

Janek: Mama, mama!
Ja: Słucham?
Janek: Mama, trzeba szukać…
Ja: Dobrze, czego trzeba szukac?
Janek: No…trzeba…
Ja: Ale czego?
Janek: No, bo trzeba szukać!
Ja: Ale czego chcesz poszukać?
Janek: No tam!!!
Ja: Ale czego???  Auta?
Janek: Nieeeee!!!! (tu już spora frustracja obustronna)
Ja: No to czego???
Janek: No, bo trzeba poszukać!!!
walę głową w stolik… kurtyna
Ja widząc nerwowe drobienie nogami: Chcesz do toalety?
Janek: Nieeeee!
Ja: Na pewno? Może pójdziemy zrobić siku?
Janek: Nieeeeeeeeee!
Ja: Ale widzę, że …
Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!
za chwilę (w najlepszym wypadku): Ja chcę siku!
Gorsze wypadki nadal się zdarzają, bo musi, absolutnie musi czekać na ostatnią minutę!
Nie wiem, czy brakuje mu słów, czy co – fakt, że z gramatyką polską jest lekko na bakier i praktycznie wszelkie dialogi wydłużają się w nieskończoność, bo go poprawiam. Np. zupełnie nie używa ‘się’, myli rodzaj męski z żeńskim i nie używa angielskiego zamiennika jeśli nie zna polskiego słowa:( na pewno przyjdzie z czasem, ale w tej chwili niemoc jest często spora.
Poza tym w dnie, kiedy Młody nie pracuje i robimy coś w domu jest masakra – Janek zamienia się w mazgaja – odkrył, że to na ojca działa i że w ten sposób wydębi co chce – niejedzenie obiadu, czy kreskówkę – mnie to doprowadza do szału, a Młody twierdzi, że to zapowiada chorobę (tej niedzieli, której pojechaliśmy z sepsą do szpitala było własnie takie apogeum ryku i marudzenia od rana, więc się sugeruje). Mam pomysł co z tym zrobić – zobaczymy jaki będzie efekt:)
Bianka ćwiczy stanie bez trzymanki i ma sporą radochę, że może się co i rusz na kogoś przewalić lub podeprzeć… wie, że zawsze ktoś jest w pobliżu, żeby ją złapać,  a jak nie ma to zalicza ostry siad na pieluchę, poza tym gryzie obierki od cebuli i kiełki z ziemniaków – ma ostatnio wielki jak na nią apetyt, mimo, że schudła (chyba ma biegunkę, ale taką specyficzną, bo twardą tylko często)…nie mam kiedy iść na grupę, żeby sprawdzić tą wagę po swojemu, jak znowu trzeba będzie do lekarza to się porzygam…
Obydwoje zabierają sobie zabawki i Bianka też juz to robi specjalnie, żeby Janek zwrócił na nią uwagę i się pobawił, poza tym co słodkie – Janek się zawsze upewnia – jak małej nie widzi – gdzie ona jest, ale nie zanosi się, żeby było lżej z czasem – przewiduję, że będą cakiem niezłe walki o wszystko między nimi;)
Osiwieć już nie mogę bardziej, więc może dam radę;)
Przy okazji ostatniej wizyty u dermatologa wyszło, że jednak nie kurz, ale białko jaja jest tym trzecim mocnym alergenem… coś mi z tym kurzem nie pasowało, czyli na razie ulga.
Ale znowu GiP wysyła nas do alergologa…może dobrze, może zrobią testy na te inne produkty, które mam podejrzane, aczkolwiek mam wrażenie, że ta machina mieli czasem niepotrzebnie, tylko raz wprawionej w ruch nie można już zatrzymać…
Praca na cały etat ciągle nie wchodzi w rachubę, nawet, gdyby była…

Napisane przez goska około 1 rok temu.
co to znaczy isc na grupę?
zobacz zupełnie nie zdawałam sobie sprawy jakie problemy moga miec dzieci dwujęzyczne
Napisane przez miss około 1 rok temu. 
grupa – fachowo playgroup – to takie cotygodniowe spotkanie mam i dzieci w celu wypicia kawy i wymiany doświadczeń – najcześciej są dwie grupy wiekowe osobno, spotkania są na jakiejś sali (przykościelnej np. albo gminnej) – jest masa zabawek, dzieci się bawią, mamy plotkują, jest tez pielęgniarka, z którą można co nieco skonsultować i zważyć dziecko… generalnie nie przepadam za grupą w mojej wiosce, ale czasem bywam, bo tam jest waga, a jeżdzę do wioski obok, bo jest fajniej, tylko starsze dzieci i wagi już brak:) o:)


powtórka z rozrywki i zen

Tydzień z życiorysu – Janek przywlókł wirusa – nie bardzo ruchliwego, bo na nikogo się nie przeniósł, ale dziecko cierpiało, a my z nim… już idzie ku dobremu na szczęście.
Najgorszą częscią takich kuracji jest powrót do rutyny, która z racji choroby została zakłócona – nie, on nie zje obiadu, chce jogurt i koniec, nie on nie sprzątnie klocków – sama sobie sprzątaj! Ja nie chcę tego, chcę tamto i siamto… No i ponownie spadające spodnie…
Poza tym bardzo ładnie rysuje samochody – tak ni z gruchy ni z pietruchy – kilka mu sama narysowałam, a potem załapał…
podobnie jak słońca, ślimaki, teraz domaga się domów, choinek, bałwanów  i klejenia… myślę, że wszyscy potrzebujemy warsztatu – takiego z betonową podłogą, cegłą na ścianie i drewnianym stołem, gdzie można by się upaćkać i nie martwić o wszystko dokoła.
I świruje na punkcie Cars. Co mi w zasadzie bardzo ułatwia wyrywanie go z łóżka rano – wystarczy, że zapytam co ubiera: bluzkę, czy bluzę z autem? Nie znalazłam jednak sposobu na wyrwanie z łóżka siebie, więc ciągle spóźniamy się do przedszkola.
Patologia.
Bianka zaliczyła upadek ze schodów… tak, tak, nie mogę w to uwierzyć! Nawet nie wiedziałam, że potrafi się wspiąć, bo odkąd zaczęła pełzać zamontowaliśmy barierki i nigdy jakoś jej na te schody nie puszczałam. A tu nieszczęśliwy zbieg okoliczności – Młody ją zniósł i zapomniał zamknąć… ja jakoś ominęłam wzrokiem (tracę czujność jak nie jestem sama w domu), Młody poszedł do toalety, ja do kuchni, a Bianka pokręciła się po salonie i poszła… znowu usłyszałam jak coś spada i tym razem nie miałam siły się ruszyć. Nic sie nie stało – Młody pociesza, że to był góra drugi stopień, ale nie sądzę, sprawdziłam na drugi dzień – ona śmiga po schodach jak stara dopóki nie zacznie się odwracać…
Póki co nic jej nie jest, staram się nie myśleć, bo HV naprawdę niedługo wyśle mnie po prochy.
Z rozwojem zastój mały – ani wagowo, długościowo, czy ruchowo nie ma postępów. Trochę sylab poszło w ruch i potrafi wymuszać coś krzykiem (głownie jedzenie – jak się drze to znaczy, że chce jeść natychmiast!), poza tym odkryła lodówkę i tym razem się nie obejdzie bez zabezpieczenia, bo ją ciągnie jak magnes. Uwielbia rozwalac klocki, a potem je sprzątać, próbuje włożyć jeden na drugi (naśladując Janka), ale jeszcze jej nie wychodzi i psoci Jankowi jak tylko może. Zaczeła przynosić książki, ale minuta, góra dwie i już je odpycha, muzyka i tańce i owszem, ale nie można do nie mówić za długo – nawet wierszem;) mamusi córunia;)

Napisane przez goska około 1 rok temu. 
wymuszanko to jest to:) ja już Maciejowi ogłosiłam dyscyplinę – na wymuszanie piosenek – ma tak, że mu sie nudza i jak któras za często to drze sie jak opetaniec do konca, wczesniej szukałam takiej, która zaakceptuje, teraz odkładam go w zabawki, bawie sie z nim a muzyke wyłaczam – nie podoba sie, to nie słuchamy
a tak w ogóle to…jeszcze chwilkę i będZiemy miały roczniaki:)

Napisane przez miss około 1 rok temu. 
nooo, u mnie dokładnie za miesiąc, a u Ciebie trochę dłużej, a miało byc odwrotnie ehehehe


długie i nudne, czyli Jasełka 2011

Dla wszystkich, którzy się nudzą – wypatrywać beduina ze ścierką na głowie, który ledwo dycha po chorobie – w każdym razie nie miał ochoty śpiewać:(
w roli Heroda najlepszy przyjaciel Janka – Cameron
 


Napisane przez goska około 1 rok temu.
fajne, chociaz wiekoszosc „kolęd” nie znana mi, o migoczacej gwiazdce – jedna z ulubionych Macka usypiajek:)

nie chce mi się…

…podsumowań.
Może jutro mi się zachce, a może nie… bo to nie był dobry rok.
Dziś jeszcze miałam durny sen, że należeliśmy z Młodym do gestapo i mieliśmy jakąś misję do wykonania, w której brał udział Janek, a po jej zakończenieu mieliśmy go zabić, bo nie był już potrzebny. No i Młody zabrał go do kuchni, żeby podciąć mu gardło, a mnie w ostatniej chwili olśniło, że to nasz syn przecież i jak to… i pędziłam z Bianką na ramieniu przez amfiladę pokoi, ale nie zdążyłam… widziałam tylko jak życie gasło w jego oczach… i skąd takie durnoty się biorą? No skąd???
A pamiętać trzeba tylko dobre chwile:) Takie jak ta: (tu był film)

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz