piątek, 25 stycznia 2013

Terror laktacyjny vs sielanka butelkowa.

 W swoich błądzeniach sieciowych natknęłam się na blog butelkowy. Niektóre wpisy były z sensem, ale niektóre nie bardzo. Nie chcę się specjalnie gdzieś logować, żeby wstawić komentarz, bo ileż można, tylko skomentuję u siebie:
 http://butelkowy.blox.pl/2012/01/Placz-dziecka-a-karmienie-piersia-butelka.html
Moja dwójka karmiona piersią nie potwierdza tych badań zupełnie. Ale od początku siedziałam nad nimi i uczyłam się co i czym sygnalizują, po tygodniu już wiedziałam, kiedy chcą jeść, kiedy zmęczone, mokro etc. Nie musiały się dopominać jedzenia płaczem, nie wyciszały przy piersi, bo były nauczone, że pierś służy do zaspokajania głodu, a od wyciszenia jest matka. Na noc dawałam dwa posiłki w krótkim (1-1,5h) odstępie czasu, więc też stosunkowo wcześnie przesypiały całą noc. Niestety uważam, że matki nie uczą się swoich dzieci (pomijam przypadki ekstremalnych charakterów) i miotają się nie wiedząc o co oseskowi chodzi karmiąc piersią i używając jej jako panaceum, albo dają mm, żeby mieć szybko w miarę święty spokój.

A już komentarz o tym, że przygotowanie mleka trwa tyle, co wyciągnięcie piersi - wielkie buhahahaha, chociaż oczywiście to nie wyścig:)
I więcej nie napiszę:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz