sobota, 5 stycznia 2013

archiwum X 2011


średniara

Bianka na siatkach centylowych była pod każdym względem średnia, ale głowa jej w ostatnich dwóch miesiącach wybiła na 97 centyl! Na pół roku zmierzyłam i wpisałam, bo kupowałam czapkę… teraz chciałam zamówić następną i znowu obwód przyrósł sporo!
Nie mam straszących lekarzy (na razie), ale mam googla.
Co mam zrobić, żeby dziś i jutro zasnąć drogie Bravo?


chyba trzeba…

przenieść bloga póki młody
po przejęciu przez onet mam same podgórki – notka od dwóch dni się nie wyświetla i nijak nie mogę jej przywołać… pójdziemy sobie na blogspot powolutku:)

dzieciaki są słodkie

To wie każdy. Wczorajsze osiągi wygladały np. tak, że Biankę przebierałam 5 razy, Janka i siebie po trzy. Do osiemnastej z rzeczy przyziemnych dałam radę zrobić zakupy i pokroić warzywa na leczo oraz wstawić do pralki wszystkie orzygane koce, śpiochy i osikane gatki… po czym Młody wrócił strudzony z pracy, a obiad jeszcze nawet nie pyrkał… Za chwilę zresztą wpadł Lokator, świeżo po powrocie z Grecji i nie mógł przestać zachwycać się Meteorami (które mu poleciłam zresztą) – to tak na dobicie…
Dziś rano Bianka zbierała z kuchennej podłogi wczorajsze paluszki i wafle…
No, ale ogarnęłam, chociaż Mała się zrobiła przylepa i ciężko ją zainteresować czymś tak, żeby posiedziała sama trochę, żebym mogła coś ugotować, czy chociażby poszaleć na szmacie…

pierwsza ‘mama’?

Wczoraj był piękny, jesienny dzień, pojechałam zawieść siostrę Młodego z manatkami do jej nowej dziupli, w drodze powrotnej wstąpliśmy na jeden bardzo fajny plac zabaw tuż nad morzem. Było tłoczno, a że zadzwonił telefon, że kurier czeka pod drzwiami to się i tym tłokiem nie nacieszyliśy… a potem jakoś tak szybko zleciało do wieczora – zanim rozpakowałam, poukładałam w szafach, poporcjowałam wędliny, nakarmiłam, poprzebierałam, poratowałam z opresji, wstawiłam obiadokolację to dzieciaki już były baaaardzo zmęczone. Bianka siedziała w salonie i tarła oczka, wypluła ze znudzeniem opakowanie foliowe (tego nie dała rady połknąc w przeciwieństwie do odrobiny kartki i ziemi spod kwiata, które tego dnia spróbowała) i pogalopowała do kuchni, wspięła i się za nogawkę i tak wyraźnie jak żałośnie powiedziała ‘mamaaa’…chyba jej zaliczę co?;)
Z cyklu dialogi absurdalne, początek jego zdarza nam się dość często, ale zakończenie było jedyne w swoim rodzaju – widzę, że Janek coraz częsciej korzysta z zasobów wyobraźni i dopowiada sobie sam historie.
J(anek): A Janek to ma pisiola?
M(ama): No, a jak myślisz?
J: no ma, a Tata?
M: Tata – jak każdy chłopiec ma.
J: A Piter?
M: Myślę, że ma..
J: A Ray?
M: Powinien mieć..
J: a ….
……….
J: a Tata nie ma pisiola!
M: nie ma? jak to?
J: bo ma, ale tam (pokazuje na pieluchę leżącą na podłodze)
M: jak to tam? gdzie???
J: no w pieluszce…
M: w pieluszce???
J: no tak, bo schował…
M: czemu Tata schował pisiola w pieluszce???
J: żeby nie zgubić…
no tak:) logiczne:)

  • Napisane przez goska około 1 rok temu. 
    jasne, że zaliczyc:)
    można się zaniepokoić:)
    Napisane przez miss około 1 rok temu.
    hmmm…tak teraz poskładałam do kupy Twoje studia itede – coś sugerujesz, czy mi się wydaje???
  • Napisane przez goska około 1 rok temu. 
    absolutnie nie:)
     

całuski…

…cukiereczki, ciasteczka i hulajnoga;)
Trzy lata minęło szybko, oj szybko!
Wszystkiego najlepszego Synku!

Napisane przez goska około 1 rok temu.
o, to powazny wiek:)
wszystkiego najlepszego
;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz